Każda mała dziewczynka marzy o księciu z bajki. Wiadomo. Najlepiej, żeby któregoś dnia przyjechał na białym koniu, porwał ją i wywiózł do swojego królestwa. Nie dość, że jako przyszła królowa nie
Każda mała dziewczynka marzy o księciu z bajki. Wiadomo. Najlepiej, żeby któregoś dnia przyjechał na białym koniu, porwał ją i wywiózł do swojego królestwa. Nie dość, że jako przyszła królowa nie musi pracować, to jeszcze nie musi szukać życiowego partnera. Co bywa wyzwaniem o wiele większym niż praca zawodowa. Z czasem jednak małe dziewczynki dorastają i romantyczne marzenie zastępuje ciężka praca oraz sen o karierze. Tą właśnie ścieżką podąża Paige. Pragnie pracować w organizacji Lekarze bez Granic i nieść pomoc potrzebującym, a także podróżować po całym świecie. Aby osiągnąć swój cel, skupia się tylko na nauce, a w studenckiej knajpie pojawia się jako kelnerka. Niestety, jak na złość poznaje Eddiego, przystojnego duńskiego księcia, który akurat w niej się zakochuje. Jak to we współczesnych bajkach bywa, jego wysokość nie zdradza wybrance kim jest, a gdy tajemnica wychodzi na jaw, następuje zwrot akcji. Tymczasem bohaterowie żyją sielsko - czy to w kampusie czy na farmie rodziców Paige. Właściwie nie wiem, dlaczego nie podobał mi się film "Książe i ja". Miła, pogodna historia, przystojny książę, happy end, czyli w sumie wszystko, czego możemy oczekiwać od produkcji tego typu. Twórcy filmu zapewniali, że starali się zachować realia, zarówno małej wioski w Winsconsin jak i królewskiego dworu w Kopenhadze. Aktorzy ćwiczyli etykietę, sposób poruszania się i siadania koronowanych głów. Tym razem jednak diabeł tkwi nie tyle w szczególe, co w ogóle. Jaka jest szansa, że taka historia naprawdę się wydarzy? Mniejsza niż zero. Moim zdaniem sztuka opowiadania współczesnych bajek polega na tym, aby widz uwierzył, że i jego może coś takiego spotkać. A uwierzy tylko jeśli ma naprawdę niewiele lat lub naprawdę wiele naiwności. Być może problem w tym, że jestem już za stara na bajki. Przynajmniej tak naiwne.